Od czasu wyboru na radnego często myślę o roli w sprawowaniu tej służby. Wychowałam się na altruizmie, pomocy i bezinteresowności. Z taką dewizą szłam do służby w administracji. Niestety rzeczywistość gminna okazała się zupełnie "nie z tego świata".
W Kozach miałam okazję pracować ze wspaniałymi ludźmi, którzy utwierdzili mnie w pojmowaniu pracy samorządowców jako służby na rzecz społeczności, która może sama decydować o zaspokajaniu swoich potrzeb. W pewnym momencie zrozumiałam, że moja wiedza i chęć pomocy może być wartością dodaną w mojej rodzinnej gminie, przecież tam zakładam domowe ognisko. Moim celem było wsparcie w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, rzetelne informowanie, uświadamianie w potrzebie włączania mieszkańców w procesy decyzyjne. Wtedy wydatkowanie środków, pochodzących przecież z podatków każdego z nas, jest najbardziej efektywne. Władzy zawsze może się błędnie wydawać, że taka czy inna inwestycja jest celowa, że tego ludzie chcą. Jakże się może rozmijać z potrzebami mieszkańców, skoro z nimi nie rozmawia. Z takimi założeniami szłam do wyborów. Jednak szybko się okazało, że moja wiedza i doświadczenie nie są ważne, pytania niepotrzebne, interpelacje - jednym słowem zbywane (na odpowiedź na jedną musiałam się upomnieć dwa razy i mimo terminu statutowego 21 dni na odpowiedź, szczątkową otrzymałam po 90 dniach i to jeszcze nie w tej formie o jaką prosiłam). Stałam się prawie persona non grata. Tylko czasami docierają jakieś plotki, jak to w społeczności o niskim stopniu rozwoju polityki informacyjnej. A to że powinnam zrzec się mandatu, za to że polemizuję z prawnikiem, że pytam. A to że nie zależy mi na sprawach sołectwa. No właśnie nie zależy mi, bo nie biegam do gabinetu Wójta, bo zwracam uwagę na dziwne zapisy w nowym statucie np. o automatycznej likwidacji sołectwa w przypadku braku wyboru sołtysa (co np. w Czańcu w związku z brakiem quorum się mogłoby zdarzyć), bo chciałam uregulowania stanu prawnego świetlic, by mogły samodzielnie dysponować środkami finansowymi, bo chciałam realnego wpływu mieszkańców na realizowane przez gminę projekty, bo chciałam by gmina przeprowadziła szkolenie w zakresie pozyskiwania środków przez organizacje pozarządowe w ramach Programu współpracy, by nie można było tłumaczyć się np. że Panie z Koła Gospodyń, czy członkowie TMZŻ oddział w Porąbce nie są zainteresowani otrzymaniem pieniędzy na różne działania, bo chciałam możliwości składania deklaracji elektronicznie, a ostatnio zorganizowania dyżurów w Urzędzie, by można było złożyć deklarację bez brania urlopu. No i oczywiście ciągłe wołanie na puszczy o umieszczanie informacji na stronie internetowej gminy, nie mówiąc już o publikowaniu projektów uchwał na BIPie.
Tak oczywiście to wszystko to jest działanie na szkodę sołectwa, ale może zapomina się w naszej gminie, że radny reprezentuje nie tylko sołectwo, ale wszystkich mieszkańców gminy. Ja czuję się odpowiedzialna za wszystkich członków samorządu, przecież wszyscy jedziemy na tym samym wózku. I mimo, że słyszę, że dużo osób mnie nie lubi, bo jestem podobno arogancka (pewnie dlatego, że jako najmłodsza stażem w radzie zabieram głos notorycznie, nawet w kwestiach prawnych, no cóż ale wykształcenie administracyjne zobowiązuje :) to uważam, że jest to tylko brak znajomości mojej osoby, a może strach przed zmianami, o których mówię.
Miałam wielu wspaniałych mistrzów, którzy uczuli mnie, że mądrego człowieka poznaje się, po tym, że odróżnia oceny pracy i jej efekty od osób, które tę pracę wykonują. Arogancja - jest cechą człowieka, nie oceną mojej pracy. A ja oceniam pracę, decyzje - nie ludzi, niestety nie wszyscy tak potrafią.
Czy się poddać, pójść z nurtem, "być grzeczną, by Czaniec miał inwestycje" jak to usłyszałam na początku mojej drogi ?
Ale czy nie zawiodę wszystkich tych którzy nauczyli mnie służby ? Pytanie to czasami wraca ....
Na razie proszę urzędników o informowanie, o umieszczanie na stronie, o propagowanie informacji dla wspólnoty gminnej. No bo przecież przez wszystkie zmiany można przejść lepiej, gdy wie się o nich jak najwięcej, kiedy zna się ich założenia, inne alternatywy, kiedy ma się wiedzę, że wybrana jest najlepsza dla mieszkańców gminy opcja... Jeszcze nieśmiało, bez przemyślanej polityki informacyjnej, ale już można zauważyć zmiany na lepsze - chociażby jak sprawa umieszczenia na stronie informacji o podjętych decyzjach w sprawie gospodarki odpadami (za co serdecznie dziękowałam Panu Wójtowi i pracownikom na jednej z sesji i tu dziękuję jeszcze raz). Szkoda tylko, mam takie wrażenie, że jest to tylko przysłowiowa pierwsza jaskółka, która wiosny nie czyni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz