Każdy z nas pełni w życiu wiele ról społecznych, często jakże różnych od siebie. To, jak postrzegają nas inni (przez pryzmat tego co o nas myślą, czy usłyszą) często tworzy nam alternatywne rzeczywistości, czy swoiste łaty mocno przykrywające różnice w odgrywanych rolach w teatrze naszego życia. Im więcej człowiek podejmuje działań, tym więcej ról musi odgrywać. Ja swoje znam dobrze, staram się grać je najlepiej jak potrafię - chyba jak każdy. Mój repertuar jest szeroki: gram rolę kobiety (z wszystkimi społecznymi ograniczeniami), matki, żony, przyjaciółki, dla niektórych (głównie tych którzy mnie nie znają - również nieprzyjaciółki), naukowca historyka, nauczyciela, dyrektora muzeum, szefa, no i radnego. Niestety często w pewnych kręgach jesteśmy postrzegani tylko przez pryzmat jednej roli i niejako wtłaczani w jej konwenanse, w myśl zasady, że 24 godziny na dobę jesteśmy tylko tą jedną rolą. Takie właśnie wtłoczenie spotkało mnie na ostatniej komisji oświaty naszej Rady Gminy Porąbka. Powiem szczerze, że cała sytuacja tak mnie zadziwiła, że uświadomiłam sobie, że takie rzeczy to ja znam z metod działania systemów totalitarnych, gdzie władza wkraczała w każdą chwilę życia zawodowego i prywatnego ludzi. No, ale dziś, w obecnych realiach, takie zachowanie, i to jeszcze ze strony wysokiego rangą urzędnika - nie do pomyślenia. Nie - to mój błąd - nie do pomyślenia w odznaczającym się wyższą kulturą polityczną samorządzie - w takim, z jakim miałam do czynienia w moim dotychczasowym życiu zawodowym.
Na końcu każdej komisji i sesji jest punkt wolne wnioski - taki punkt, który daje prawo skierować radnym wnioski do Wójta, mieszkańcom do Rady i Wójta, radnym do Przewodniczącego o kwestie pracy Rady itp. Niestety w Porąbce punkt ten służy również do dziwnych ataków personalnych niektórych radnych na radnych. Ale ostatnio, taki atak został przeprowadzony na mnie przez Pana Sekretarza Kazimierza Gałuszkę.
Sprawa dotyczyła mojego udziału w grupie roboczej projektu realizowanego przez Lokalną Grupę Rybacką Dolina Soły i Wieprzówki, dotyczącej utworzenia na terenie gmin Brzeszcze, Oświecim, Wieprz, Porąbka i Kety - EKOMUZEUM. Samym założeniem projektu jest stworzenie oferty obiektów oraz atrakcji dostępnych dla przyjezdnych turystów, która ma łączyć walory zwiedzania zabytków, aktywnych warsztatów oraz bazy lokalowej. Tym samym turysta zgłasza chęć brania udziału w wielu wskazanych przez gminy atrakcjach, jest tylko jedno obwarowanie - mają być one dostępne. Do projektu zostałam zgłoszona przez Gminę Kęty (tu informacja dla Pana Gałuszki), w której jestem Dyrektorem Muzeum, sprawującego nadzór merytoryczny nad dziedzictwem historycznym Kęt i okolicy. Jako historyk dysponuję m. in. wiedzą o skarbach przeszłości terenów od Wadowic do Żywca i Białej (praca doktorska o dobrach żywieckich Habsburgów - tereny Żywiecczyzny, Porąbka, Czaniec, Nowa Wieś, Brzeszcze, Bestwina itd. - a nie jak niektórzy moi "przyjaciele" wyśmiewając mój doktorat twierdzą "doktorat z Wołka"). Nie występowałam tam jako radna GMINY PORĄBKA (w przeciwieństwie do niektórych moich kolegów radnych nie potrzebuję budować sobie pozycji o rolę radnego, więc nie chwalę się publicznie tą rolą, bo uważam, że ma ona służyć mieszkańcom, a nie mnie w osiąganiu moich osobistych interesów). Niestety, dla niektórych osób, czegokolwiek bym nie robiła, zawsze będę radnym, nie mieszkańcem, nie Martą Tylzą-Janosz, nie dyrektorem muzeum w Kętach, ale radnym.
Tak też było na rzeczonym spotkaniu w sprawie EKOMUZEUM. Grupa ok. 16 osób z wymienionych gmin starała się metoda burzy mózgów, tak dobrać walory, bogactwo i możliwe ich udostępnianie dla turystów, by oferta była spójna, bez problemów z jej udostępnianiem i ewentualnymi barierami prawnymi. Wypracowaliśmy wiele przykładów opowieści określających ważne miejsca, wskazaliśmy aktywne atrakcje, a potem staraliśmy się wybrać te, które już działają bez problemów. Oczywiście wszyscy rzucali (jak w burzy mózgów) wiele przykładów z innych gmin - taki panel dyskusyjny. Jako historyk oczywiście podpowiadałam o historii zarówno gmin Brzeszcze, Kety, Oświęcim, jak i Porąbka. Naszą Gminę reprezentowali Pan Jan Kos z Towarzystwa Przyjaciół Porąbki, Pani Bogusława Ring z Towarzystwa Miłośników Ziemi Żywieckiej oraz Pani Gabriela Grabka- Grzechynia z GOKu. Cała grupa 16 osób zastanawiała się dyskutując żywo, na ile możliwe będzie włożenie do projektu konkretnych atrakcji, by były dostępne na żądanie turysty. Problem pojawił się w związku ze zgłaszaniem bazy lokalowej - oprócz gospodarstw agroturystycznych, przedstawiciele gminy Porąbka zgłosili bazę noclegową w Gimnazjum JP II na Kozubniku. Pamiętając polemiki jakie wywołała baza na komisjach, zwróciłam uwagę, że oficjalnie bazy chyba nie ma, ponieważ nawet ostatnio Rada wykreśliła z uchwały o poborze opłaty klimatycznej Panią Dyrektor gimnazjum jako inkasenta opłaty dla bazy w Gimnazjum - więc baza nie działa, nie ma również w ostatnim zarządzeniu Pana Wójta regulującego wynajem pomieszczeń Gimnazjum tej bazy. Więc jakby jej nie było. Czy w takim razie można ją zgłosić do projektu ? Czy będzie dostępna z marszu dla każdego turysty ? Śmiem wątpić.
W przypadku zgłoszenia spływów kajakowych, jako atrakcji i propozycji gminy Porąbka dla turystów, wyraziłam wątpliwość, że trzeba zbadać i wziąć pod uwagę przy umieszczaniu tego punktu i innych związanych z atrakcjami na tzw. strefach ochrony wody, jak przepisy ustanowione Rozporządzeniem NR 1/2014 DYREKTORA REGIONALNEGO ZARZĄDU GOSPODARKI WODNEJ W KRAKOWIE
z dnia 15 stycznia 2014 r. w sprawie ustanowienia strefy ochronnej dla ujęcia wody powierzchniowej z rzeki Soły, które narzucają wiele zakazów, w tym zakaz używania Soły od zapory w Porąbce do zapory w Czańcu, potoków Wielka Puszcza do kąpieli i sportów wodnych, będą wpływać na możliwość udostępniania tych atrakcji.
Niestety ta moja ostrożność, co do powszechnego dostępu do niektórych wskazanych przez zespół z Porąbki atrakcji do EKOMUZEUM, musiała wzbudzić takie poruszenie, że nie wiem o czym mówię, że dotarło to do Pana Sekretarza, który jednak na spotkaniu nie był obecny, a o jego przebiegu dowiedział się zapewne z opowiadań.
On właśnie w punkcie "Wolne wnioski" zarzucił mi, jako radnej reprezentowanie Gminy Porąbka, gadanie głupot, na zasadzie "że on (w przeciwieństwie do mnie - przypis mój) nie mówi czegoś czego nie wie." Ja nie mam prawa wypowiadać się na tematy gminy. Baza lokalowa w Gimnazjum istnieje. Spływ kajakowy będzie, a ja nie wiem o czym mówię. Nie ma żadnych zakazów.
No cóż, po pierwsze jakim prawem (i tu o roli radnego) wysoki rangą urzędnik przepytuje radnego (który pełni jeszcze inne role - w tym przypadku dyrektora - roli zawodowej, uczestnika grupy dyskusyjnej) z udziału w projekcie w którym był jednym z wielu uczestników, osobą prywatną. Rozumiem, że to radny uczestnicząc w posiedzeniach komisji czy sesji ma prawo, a nawet obowiązek pytać Wójta, jego urzędników, ale odwrotnie - tego jeszcze nie widziałam ! Niestety chyba będę się musiała przyzwyczaić do niskiej kultury debaty, choć nie wiem czy dobrze nazwałam "debatą" żądanie tłumaczenia się z moich wypowiedzi (których osobiście się nie słyszało, nie znało się również założeń projektu EKOZMUZEU) poza spełnianiem roli radnego. W ten sposób jako Marta Tylza-Janosz muszę uważać na to co mówię, również jako mieszkaniec gminy - broń Boże, jak wiem więcej niż urzędnicy o zakazach, planach i decyzjach innych organów - wtedy mogę być oskarżona o gadanie głupot, do momentu kiedy się ich uświadomi przynosząc wydruk, dowód, pismo itp. Najlepiej w ogóle jako historyk nie zajmować się terenem gminy Porąbka, bo może jednak powiem coś, co według niektórych nie miało miejsca, mimo, że dokumenty są. Ale jak badać pogranicze ślasko-małopolskie bez Porąbki ? Chociaż można by było, ponieważ większą bazę archiwalną i spuściznę dziejową mają wszystkie pozostałe wsie gminy, a już na pewno Kobiernice i Czaniec.
Po drugie - wiem co mówię - rozporządzenie jest i funkcjonuje, co prawda mieszkańcy większości Porąbki nie wiedzą o ograniczeniach i zakazach, bo miałam wrażenie, że zarzucając mi brak wiedzy Pan Sekretarz postanowień rozporządzenia nie zna. A baza w Gimnazjum - raz jest, raz jej nie ma, zależy od kontekstu.
Po krótkiej wymianie zdań i braku zrozumienia sytuacji przez Pana Sekretarza "debatę" na temat mojego udziału w projekcie EKOMUZEUM zakończyłam.
Ale nie zakończyłam tematu. Na sesji w dniu 15 maja zgłosiłam interpelację o to czy w Gimnazjum JP II istnieje baza noclegowa, jeżeli tak to na jakich zasadach i kto ustalał ceny wynajęcia, oraz o to na jakich zasadach w myśl zakazu ustanowionego Rozporządzeniem zostanie przeprowadzony spływ kajakowy w tym roku ? I jeszcze wiele innych. Chcę teraz więcej wiedzieć, będę więc więcej pytać, by już żaden urzędnik nie strofował mnie, że gadam rzeczy o których nie mam pojęcia :)
Niestety korzystając z mojego prawa i obowiązku pytania, już Pan radny Adam Sopiak wyraził prośbę do Wójta, by zatrudnić ze dwie osoby do odpowiadania na pytania i interpelację. Z tego wynika, że radny ma nie pytać, bo obarcza pracą urzędników - ale ja nie chcę odpowiedzi na piśmie - może być ustnie. Niestety sam Wójt mówi, że odpowie mi na piśmie, ja jednak upieram się, martwiąc się o urzędników, w myśl obaw Pana Sopiaka. Niestety Pan Wójt nie mógł mi nawet odpowiedzieć ustnie czy baza noclegowa w Gimnazjum jest czy jej nie ma (to zależy od kontekstu - zapewne), więc daje się przekonać do odpowiedzi pisemnej. Szkoda tylko, że Pan Sopiak nie rozumie, że w normalnie funkcjonujących samorządach interpelacji i pytań radnych może być mnóstwo (jak w Kętach, czy Kozach), jednak na większość pytań włodarze potrafią odpowiedzieć radnym na sesji, a nawet jeżeli nie, to nikt nie traktuje tego jako dodatkowej pracy dla urzędników, lecz jako podstawowy instrument nadzoru Rady nad Wójtem. Tak, tak - niektórzy radni, którzy znają odpowiedzi na wszystkie działania Wójta wcześniej niż inni, już nie muszą pytać, a inni - z tego wynika - nie mogą - taka nasza gminna tradycja :)
A i jeszcze na koniec - niektórym przydałoby się zrozumienie, że radnym się bywa, a nie jest się nim cały czas i że radny też ma prawo mieć życie zawodowe i osobiste i własne odmienne opinie na dany temat - inaczej mamy rzeczywistość rodem z roku 1984 Orwella...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz